Do Kuala Lumpur dojechalismy wczoraj i na wstepie okazalo sie, ze padla kolejka Monorail, ktorej to stacja jest blisko upatrzonego hostelu (Backpacker`s Travellers Inn) i musielismy wziac taryfe. 1 zatrzymany taksiarz nie kumal, gdzie to jest, mimo ze pokazywalem mu wielokrotnie ulice. Nastepny, twierdzil ze kuma. Okazalo sie w praniu, ze nie bardzo i trzeba bylo go prowadzic. Swoja droga kto takiego balwana dopuscil do bycia taryfiarzem jak miasta nie zna. Wysadzil nas ulice dalej od celu i...nie otwieral bagaznika, bo rzekomo chcial doplate za bagaz. No co za bydle, niech sie cieszy menda, ze cokolwiek dostal.
Wieczorem udalismy sie na Merdeka Square, na ktorym to uwage nasza przykuly dwa potezne telebimy z transmisja mundialu (z angielskim komentarzem oczywiscie). Mozna bylo sobie spokojnie usiasc na trawce i ogladac mecz. Akurat trafilo sie 7-0 :D
Postanowilismy zajsc w okolice wiezy widokowej. Tam nie doszlismy. Doszlismy do Petronas Towers, ktore w nocy wygladaja niesamowicie. Jak dwa ostre krysztaly wbite w miasto. Podjelismy decyzje, ze jutro wstajemy z rana po bilety i...
...i rano nie wstalismy. Zamiast tego udalismy sie do Oceanarium. Mnostwo gatunkow ryb, wszelkich stworzen morskich, pajakow, wezy itp. do obejrzenia. Cena 45 RM, ale raczej warto. Chocby dla korytarza pod ogromnym akwarium z rekinami, plaszczkami, zolwiami i mnostwem innych wielkich ryb. Do obejrzenia rowniez najwieksza na swiecie ryba slodkowodna.
Wczesniej zaszlismy po drodze jeszcze w okolice Starego Dworca- bardzo malowniczy i nietypowy jak na europejskie standardy dworcowe :) Popoludniem udalo sie obejrzec budynek informacji turystycznej, ktory jest sam w sobie zabytkiem polozonym w ogrodzie nieopodal Petronas Towers.
Pod wieczor zajrzelismy na wieze widokowa. Wieza jest wieza telekomunikacyjna, jedna z wyzszych na swiecie. Kupilismy bilety za 38 RM i pelni nadziei udalismy sie na gore. I tu nadzieja prysla. Panorama KL, poza Petronasem, jest dosyc uboga. Prawdpodobnie przez to, ze jest duzo zieleni w miescie. Poza tym, zrobienie zdjecia graniczy z cudem. Albo sie pchaja jacys cholerni Hindusi czy inni Sikhowie albo zaslaniaja widok rury, czesci konstrukcji itp. Generalnie kiepsko to wyglada i ja nie polecam. Na pewno nie za ta cene (mimo ze w cenie jest "symulator" F1 i namiastka zoo).
Na tym sie nasz dzien zakonczyl, bo postanowilismy wczesniej isc spac, zeby rano isc po te cholerne bilety. Kuala Lumpur jest miastem bardzo ladnym, zadbanym (poza Chinatown i koloniami Hindusow, ktorzy jak wiadomo do czystych nie naleza) i...moglbym w nim zamieszkac :) Chociaz na troche.