Po nocnej podrozy udalo sie nam dotrzec do Hue po 10. Wyjasnila sie sprawa biletow, otrzymalismy ksiazeczke z biletami zgodna z planem naszego pobytu w Wietnamie, ktory to dalismy gosciowi, ktory ten bilet zalatwial. Wyglada na to, ze za 40USD mamy przejazd na trasie Hanoi - Sajgon z postojami w Hue, Hoi An i Nha Thrang. Cena wydaje sie ok, biorac pod uwage, ze autobus jest sypialny i, uwaga, lozka sa szerokie, w pelni konfigurowalne i dopasowane nawet do ludzi wzrostu ok. 190 cm :)) Jak na razie deal wydaje sie byc trafiony.
Niestety, trafilismy w koncu do pogodowego piekla. Termometr wskazuje 35 stopni a wilgotnosci wole nie sprawdzac. W kazdym razie pot leje sie hektolitrami, no ale biorac pod uwage aure w PL to wolimy byc tutaj :D Hostel udalo sie trafic nieco tanszy (10 USD za pokoj), ale od razu przy miejscu odjazdu do Hoi An pojutrze.
Samo Hue jest raczej niewielkim miastem z duza cytadela i kompleksem zabudowan miejscowego Zakazanego Miasta. Jest 12 km do plazy, do ktorej mamy zamiar dotrzec wypozyczonym skrzyzowaniem motoru i skutera. Dlugo tu nie zabawimy, bo i tez atrakcji nie ma za wiele.
Druga czesc dnia spedzilismy na zwiedzaniu rzeczonego Zakazanego Miasta. Okazalo sie calkiem przyjemne, tyle ze mocno zniszczone i zarosniete. Nastepnie szwedalismy sie po miejscowych "osiedlach" wzbudzajac spore podniecenie wsrod miejscowej gawiedzi.
Na koniec dnia udalem sie do fryzjera. W ramach pobytu u 2 uroczych fryzjerek dodatkowo zaliczylem masaz twarzy, golenie, mycie wlosow etc. :) Calkiem przyjemne, aczkolwiek nie najtansze, bo calosc kosztowala ok. 9 USD.
P.S. Wietnamczycy sa mistrzami w wykorzystywaniu wolnej przestrzeni. Podczas wczorajszego dojazdu busikiem do autobusu upchneli 19 osob w Transita, gdzie siedzien bylo max. 14. Krotka przejazdzka pelna emocji :)