O dzisiejszym dniu niewiele da sie powiedziec, co by go odroznialo od wczorajszego :) Mozna sie bylo wyspac i po 10 udalismy sie na plaze. Dzisiaj bylo o wiele przyjemniej niz wczoraj, poniewaz zaczal wiac mocniejszy, orzezwiajacy wiatr od morza i dalo sie wytrzymac za dnia.
Podczas plazowania wydarzyl sei pewien interesujacy incydent z udzialem Marcina i jednej z wielu sprzedawczyn wszystkiego krazacych po plazy. Ta byla jednak wyjatkowo wygadana i bezczelna, totez szybko walnela Marcina witka pare razy po nogach, bo rzekomo powiedzial do niej "go away" :)) Po krotkiej utarczce slownej, w ktorej wyzwala nas od niemieckich turystow, oddalila sie spluwajac w kierunku Marcina i pokazujac mu miejscowa wersje srodkowego palca :))
Na samej plazy mozna zaobserwowac ciekawe zjawisko. Mniej wiecej do 16-17 sa pustki, a tam gdzie nie ma pustki, sa biali turysci. Po w/w godzinie nastepuja istna inwazja miejscowych, ktorzy hordami laduja sie do morza i na glownym placu przy bulwarze zabawiaja sie latawcami. Wszystko wyglada to dosyc interesujaco, tak jakby miejscowi na komende gromadnie ruszali na plaze o danej godzinie :)
Nha Trang wieczorem nie oferuje nic specjalnego. Bary, "puby" raczej ziona pustkami, mimo calodniowych wysilkow naganiaczy plazowych (wsrod nich rowniez biali). Za to jedzenie jest swietne. Dzis za niewielkie pieniadze (ok. 3 USD) udalo sie skosztowac porzadnego seafoodu, czyli krewetek w sosie czosnkowym, osmiorniczek etc. Bardzo smaczne i sycace, polecamy na przyszlosc.