Szczesliwie udalo sie dojechac do HMC z niewielkim poslizgiem. Podroz byla kiepska. Trzeslo caly czas, czasem dosyc mocno, lozka byly waskie, ale zbilansowala to dosyc krotka podroz, bo wyjechalismy o 21, a po 6 bylismy na miejscu.
Dosyc szybko udalo sie znalezc hostel. Wysadzili nas w zaglebiu hosteli, ale niestety hosteli drogich (>20USD za triple). Uliczke dalej znalezlismy konkurencyjne zaglebie z przestronnym pokojem za cale 15USD, wiec jest ok. Dzis udamy sie na zwiedzanie glownych atrakcji Sajgonu m.in. War Remnants Museum, a jutro wybieramy sie do Cu Chi Tunnels i swiatyni kaodaistycznej w Tay Ninh (za 7 USD). Rownoczesnie za 10 USD udalo sie zabukowac bilet do Phnom Penh na czwartek, czyli tego dnia wieczorem bedziemy sie juz wozic po szacownej stolicy Kambodzy :)
A propos Sajgonu. Odwiedzilismy owe muzeum. Bardzo ciekawe, sporo eksponatow (czolgi, samoloty etc.) oraz ekspozycji pokazujacych roznego rodzaju "wybryki" amerykanskich imperialistow (napalm, bron chemiczna itp.). Generalnie, dosyc przygnebiajace momentami miejsce, zdjecia niektore mocno drastyczne. Udalo sie tez zwiedzic Reunification Palace. Miejsce obszerne, z wieloma salami, ale nieodparcie sprawiajace wrazenie, ze bierut czulby sie tam jak w domu :))
Zwiedzanie Sajgonu niestety musielismy przerwac. Upal jest horrendany i zamiast rozkoszowac sie urokami i zabytkami tego miasta, zaczelismy przypominac zombie. Totez udalismy sie na spoczynek do pokoju, po drodze zahaczajac o miejscowe KDT (tj. CDC) i wieczorem zamierzamy pewna pagode nawiedzic.