Autobus do stolicy Kambodzy wyruszyl o 12.30 z Sajgonu i caly poranek mielismy na wylegiwanie sie w pokoju :) Wydalismy wszystkie dongi, mielismy w sumie 40k VND, a 3 butelki piwa kosztowaly 42k i dziad w sklepie za cholere nie chcial nam tych 2k opuscic niejako potwierdzajac moje przypuszczenie, ze w Wietnamie im dalej na pld. tym gorzej z targowaniem. No trudno, piwo i tak wypilismy, ale w nieco mniejszej ilosci.
Przejazd przez granice przebiegl wyjatkowo gladko. Wiza kosztowala nas 25USD i po krotkim postoju w przygranicznej knajpie udalismy sie do Phnom Penh. Sam przejazd przez wiejska Kambodze juz byl urokliwy. Generalnie krajobraz inny niz w Wietnamie, bardziej biednie, domy na palach, przez droge przetaczaja sie bawoly co jakis czas zatrzymujac nasz autokar (nawiasem mowiac bardzo wygodny !). Wszystko to pryslo w stolicy. Tutaj doznalismy malego szoku, bo po ulicach zasuwaja terenowe Lexusy, a czasem rozne japonczyki stutingowane do tego stopnia, ze najczarniejsi murzyni z amerykanskich klipow by sie nie powstydzili :)
Kwaterunek znalezlismy bardzo blisko Royal Palace, gdzie podwiozl nas tuk tuk, z ktorym umowilismy sie na jutro rano na tour po miescie. Pan kierowca jest bardzo sympatyczny, dobrze mowi po angielsku, gentleman w kazdym calu :)
Po krotkim wieczornym spacerku w okolicy hotelu Cambodiana, udalismy sie na probowanie Angkor Beer i Lao Beer. No coz, oba piwa sa dosyc smaczne i duze (0,64L) i podawane w bardzo stylowych butelkach. Sprawia to bardzo dobre wrazenie. W lounge`u leca DVD, atmosfera wsrod backpackerow raczej senna.