Podroz do Siem Reap choc krotka okazala sie dosyc meczaca. Autokar faktycznie byl "VIP" tylko co z tego, skoro na nizszym pietrze tradycyjnie poupychali sterty worow i kilka skuterow :). Do tego tubylcy siedzacy przed nami notorycznie chcieli rozkladac siedzenia, a nogi i tak mielismy pod brodami, wiec wywiazal sie trwajacy przez pol drogi konflikt, ktory jednak zakonczylismy naszym zwyciestwem :))
Siem Reap ukazalo sie jako male miasteczko-przybudowka do Angkoru. Mnostwo hoteli, guesthouse`ow, knajp, masazy etc. Z "dworca" odebral nas brat szofera z Phnom Pehn, co ustalilismy sobie dzien wczesniej. Totez od razu mamy szofera na caly pobyt :) HOstel trafil sie nam nieco drogi (18USD za pokoj), ale za to jaki ! W pokoju zmiescilby sie maly samolot :)
Dzien spedzilismy na lazeniu po Siem Reap. Ni ciekawego tu nie ma, poza malym straganem ze smazonymi robakami obok naszego lokum. Jeszcez nie probowalismy.