Kontynuujemy wesole hasanie po Angkorze z duza przyjemnoscia. Dzis pobudka na szczescie byla duzo pozniej. Skupilismy sie na mniejszych i mniej obleganych czesciach kompleksu. I byl to bardzo dobry wybor, bo czesto w danej swiatyni bylismy i my i ze 2 pary innych turystow. Male swiatynie sa jak latwo sie domyslec bardziej kameralne niz monumentalne glowne czesci kompleksu. Sa tez bardziej "naturalne", w sensie takim, ze nie tocza sie tam zadne renowacje czy remonty. Bo na przyklad centralne wejscie do glownej swiatyni Angkoru jest zamkniete i pokryte obrzydliwa zielona siatke, rusztowaniami etc. z tytulu remontu dachu, ktory robia bodajze Hindusi od wielu lat.
Zwiedzanie zakonczylismy dosyc szybko, bo juz po 13 i planujemy teraz odetchnac nieco od Angkoru i pograsowac troche po okolicy Siem Reap m.in. byc moze odwiedzajac pobliska ferme krokodyli (potrawki z krokodyla sa zarowno w miescie jak i na fermie :)
Nasze plany legly w gruzach po przyjezdzie szofera, bo okazalo sie, ze wszystko co chcielismy zobaczyc zobaczymy jutro. Totez mimo wyraznej niecheci drivera, udalismy sie znowu do Angkoru na zachod Slonca :))
Pokrecilismy sie 2h wokol glownej swiatyni i nie byl to czas stracony. Swiatynia prezentowala sie bardzo malowniczo przy zachodzacym, na nieco zachmurzonym niebie, sloncu. Nasz tuk tuk driver stwierdzil z przekasem, ze niestety zachod slonca byl kiepski :)) Co za dziad z niego, placimy mu kupe szmalu, a ten jeszcze narzeka. Jego Phnom Penh-ski brat byl jednak lepszy, bo tamtego wymeczylismy m.in. tripem do supermarketu :) i nawet slowa nie pisnal.
W dniu jutrzejszym, niespodzianka, rowniez udajemy sie na zwiedzanie swiatyn :D Rzekomo nie powiazanych z Angkorem, ale bilet z Angkoru je rowniez obejmuje. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Odwiedzimy rowniez muzeum min, a ferme krokodyli odpuszczamy. Nie bedziemy placic 3USD za ogladanie stada zmanierowanych i rozbestwionych krokodyli.