Dzisiaj pierwsza czesc dnia poswiecilismy na zwiedzanie nieco odleglejszych swiatyn oraz Muzeum Min. Muzeum takie sobie, aczkolwiek pokazuje historie bylego Czerwonego Khmera, ktory potem przeciwko tymze Khmerom walczyl i od wielu lat zajmuje sie rozbrajaniem min i neutralizacja niewybuchow w Kambodzy. Min rozbroil, jak twierdzi, ok. 50 000.
Swiatynie niewiele sie roznily od tych z dnia wczorajszego, poza tym, ze sa praktycznie wolne od turystow i daaaleko sie do nich jedzie. Wycieczka fajna, aczkolwiek dosyc meczaca, bo dlugie sa przejazdy. Dodatkowo, Marcina cos zmoglo i nie czuje sie od rana najlepiej.
Upal znowu jest nieznosny, temperatura pod 40 stopni, Khmerowie leza nieprzytomni w cieniu :) Jak zwykle pewnie znowu sie ozywia gdzies po 18 i zacznie sie uliczna impreza. Przy otwieraniu piwa z hukiem w hostelowym lounge`u cala banda Khmerow az podskoczyla z wrazenia, a Khmer przy kompie obok cos wrzasnal i prawie z krzesla spadl :)) Czas do wieczora spedzimy w hostelu, w ktorym niestety wysiadla nam klima. Na dodatek od dluzszego czasu przesladuje nas pewien rzadki, acz dokuczliwy problem. Otoz, wystepuje deficyt zimnej wody w kranie. W takim upale zimny prysznic jest marzeniem, ale przy braku zimnej wody ciezko o takowy. W obecnym hostelu posuneli sie nawet do khmerskiego zarciku. W lazience sa 2 kurki, 1 do prysznica i 1 do normalnego kranu. Oba sa oznaczone na niebiesko i zgadnijcie jaka woda leci....Generalnie z lazienkami jest smieszna sprawa, bo prysznic jest jednoczesnie...kiblem :)) Po prostu za kiblem jest dziura w podlodze, do ktorej splywa woda. Po co komu kabina prysznicowa ?