Dzien stal pod znakiem (znowu) wylegiwania sie na plazy. Tym razem na plaze trzeba bylo doplynac lodzia, poniewaz nie ma tam drogi zadnej. Na cyplu znajduja sie 2 plaze: Rai Leh i Phra Nang. Wybralismy ta druga. Okazal sie to byc strzal w 10. Plaza czysciutka, piasek bez zadnych muszli i tego typu historii, krystalicznie czysta woda i bajkowe otoczenie wapiennych skal z mnostwem formacji krasowych. Na jedna z nich spokojnie mozna bylo sobie doplynac (a jak zaczal sie odplyw to dojsc :)) i wdrapac sie nieco w gore po skalach. Tuz obok wytyczone sa trasy wspinaczkowe. Generalnie miejsce przepiekne, a jak sie wejdzie w "korytarz" miedzy 2 takimi wyspami-skalami to krajobraz sie robi ksiezycowy.
Po poludniu zaczal kropic deszcz, wiec sie zmylismy z plazy i udalismy na sniadanio-obiado-kolacje. Tym razem na ulice. Polecam zupke Tom Yum (zupa z lemon grass) :))