Z rana udalismy sie na prom do Kuala Kedah, skad taksiarz podwiozl nas na dworzec do Alor Setar i tam wystapily pewne komplikacje. Chcielismy sie dostac bezposrednio na Cameron Highlands, a dokladnie do Tanah Rata. Okazalo sie, ze bezposredniego polaczenia nie ma i trzeba jechac do Ipoh. Co gorsza najblizszy autobus byl dopiero o 14:30. No coz, kupilismy bilety i czekalismy w miejscowej odmianie KFC. Kiedy wreszcie przyjechal autobus, podroz zaczela dluzyc sie niemilosiernie, mimo pieknych widokow za oknem (mnostwo plantacji palmy olejowej, z czego slynie Malezja). Okazalo sie rowniez, ze w Ipoh bedziemy przed 19, a nie przed 18.
Po dojechaniu do Ipoh okazalo sie, ze autobusy na CH owszem sa, ale juz nie dzisiaj. Byla rozwazana opcja z taksowka za 50PLN od lba, ale padla i zdecydowalismy sie przenocowac w Ipoh.
Zatrzymalismy sie w hotelu prowadzonym prawdpodobnie przez Chinola, bo w byl w Chinatown. Niestety. Oczywiscie Chinole urzadzily sobie wielka biesiade na kilku ulicach, pluciu koscmi itp. nie bylo konca ;)My natomiast zjedlismy obiad w wielkiej malezyjskiej knajpie. A zjedlismy ich sztandarowa potrawe, czyli Nasi Lemak (ryz gotowany w mleku kokosowym, z anchovies, sosem chili, wielkim ogorem i jakims miesem). Zdania podzielone, mi tam smakowalo. Umowilismy sie z wlascicielem hostelu, zeby rano zadzwonil po taxi dla nas (powtorzylismy mu to 2 razy).
Niestety, piwo jest juz opodatkowane i butelka 640ml Tigera kosztuje...15 PLN w sklepie. Mala puszka SKOL-a kosztuje 6PLN. Po prostu dramat. Sila rzeczy przechodzimy na abstynencje :))
Ale poza tym Malezja jest swietnym krajem. Ludzie sa sympatyczni, ale bez przesadnego spoufalania sie. Generanie daja turystom zyc ich wlasnym zyciem i nie wchrzaniaja sie, nie wrzeszcza z kazdej strony itp. Duzo wyzsza kultura. Jest tez duza roznorodnosc ludzi, od Chinoli przez Hindusow na Malajach konczac. Oplaca sie brac taxi, bo miasta sa dosyc duze, a taxi bardzo tanie. Na Langkawi za transport z portu do Chenang Beach (ok. 30 km) placilismy 24 PLN lacznie. Ceny taksowek sa zafixowane i wypisane na wielkich tablicach w czyms w rodzaju taxi center. Taksiarze nie kantuja, uczciwie odpowiadaja na roznorakie pytania itd. Po wojazach po Tajlandii czy innych Laosach jest to potezna roznica.